Oglądając miałem wrażenie, że De Palma nie mógł się zdecydować czy chce nakręcić film gangsterski z prawdziwego zdarzenia czy historyczny film familijny. Sceny rodzinne nakręcone jakby żywcem przeniesiono filmy disneya w 3D, kiczowate sceny jak np atak na most, główni bohaterowie jak ze słabej powieści: dzielny Eliot bez wad, pierdołowaty okularnik który w pewnym momencie stanie się bohaterem, bad boy o złotym serduszku i stary glina z zasadami. No ludzie nawet sam początek: świetna scena otwierając z de niro, potem wysadzenie baru i nagle dostajemy costnera chrupiącego sobie marchewki, tandetną komedię z parasolkami i moralistyczną scenę na moście z jakże złym Nessem ciśkającym liścikami od żony. Jest masa takich momentów gdzie nagle dostajemy scene która wygląda jakby reżyserował ją nastolatek z jutuba albo były to odrzuty z casta way poza światem. Z rzeczy które trzeba temu filmowi oddać to stworzył ledwie kilkoma ujęciami jednego z najlepszych czarnych charakterów granego przez Drago.