Rzadko zdarzaja sie filmy, przy ktorych mimowolnie zaslaniam oczy dłonmi, tak bardzo jestem zazenowany.
Taka byla dla mnie pierwsza polowa tego filmu; w drugiej przywyklem i nie liczylem juz na nic lepszego. Bylem gotow na
to, ze Pan De Palma obrzuci mnie calym gownem, ktore posiada.
W tym "dziele" nie bylo niemal nic dobrego. Marna gra aktorska, tandeta wylewajaca sie ze scenariusza, profili
psychologicznych, zachowan, przebiegu akcji, operowanie najtanszymi konwencjami w sposob godny pozalowania.
Jedynie De Niro dawal rade, jednak jego rola ograniczala sie do odgrywania swietnie mu znanych, najbardziej utartych
schematow gansterskich ról (podobnie jak w przypadku wszystkich postaci z tego filmu).
Zdjecia i scenografia pozbawione jakiegokolwiek klimatu, a przeciez lata 30 byly tak niezwykle charakterystyczne.
Bardziej zazenowany czulem sie chyba jedynie przy ogladaniu "88 minut".
Ja bym w taki dramatyczny ton nie uderzał, ale przyznam szczerze, że moja pamięć z dzieciństwa o tym filmie była chyba lepsza niż dzisiejszy seans w TV. Historia niby oparta na faktach, ale procedury, którymi posługiwali się federalni niejednokrotnie zapaliły mi w głowie lampkę ostrzegawczą i bullshit alert. Gość bierze do elitarnej ekipy krawężnika, księgowego i rekruta. Po udanej akcji rekrut słyszy, że jest dobrym glina, chociaż dopiero zaczął służbę. Sporo jest takich nie halo momentów. Postacie są niezbyt wiarygodne i niekonsekwentne - raz strzelają bez mrugnięcia okiem, raz łapią ich wahania, wyrzuty sumienia. Całość streściłbym tak - de Palma chciał zrobić film jak Coppola, ale brakło mu kunsztu. Wprawdzie dobrych momentów nie brakuje, ale 'Człowiek z blizną' był zdecydowanie lepszym i sprawniejszym widowiskiem.
Bo to film, a nie prawdziwa historia.
"Gość bierze do elitarnej ekipy krawężnika, księgowego i rekruta."
Klasyczna zagrywka spotykana w wielu westernach chociażby. To się ludziom podoba.
Pokazanie w realistyczny sposób prawdziwej historii to nudy.
ten film to przykład na to jak źle poprowadzeni dobrzy aktorzy mogą amatorsko wypaść. Reżyser dał tutaj plamę na całej linii. Niektóre sceny po prostu irytują swoją głupotą. Dziwne jest też to, że kiedyś ten film wydawał się być dobry.
"Niektóre sceny po prostu irytują swoją głupotą."
Wypadałoby poprzeć taki tekst choć jednym konkretem ;)
Scena z wózkiem na schodach - niby co to ma byc? Nieudolna próba dodania dramatyzmu, Melone , który zamiast zabić zamachowca wychodzi z nim na zewnątrz aby dać z siebie zrobić sitko.