Długo zwlekałem żeby zabrać się do tego dzieła De Palmy. Niestety, nie zostałem "powalony
na kolana".
Mój główny zarzut to oprawa muzyczna. Szczytem była scena obławy na moście, gdzie patos
lejący się z głośników niszczył całą, skądinąd świetną scenę. Również owiana legendą scena
z wózkiem na dworcu śmieszy przez źle dobraną ścieżkę.
Aktorstwo stało na wysokim poziomie głównie za sprawą Connery'ego, ale Costner też dawał
radę, choć uważam, że został kiepsko dobrany do tej roli, spośród kandydatów chyba bardziej
pasowaliby Don Johnson, Nicholson. Ale to tylko takie spekulacje.
Generalnie, "Untouchables" to solidnie zmontowane kino, chociaż dość schematyczne i
momentami nieco nad wyraz pompatyczne. Myślę, że z portfolio De Palmy o wiele ciekawszymi
propozycjami są "Życie Carlita" i "Człowiek z blizną".